
Lunchbox czyli papu do pracy
Pamiętam te czasy, kiedy chodząc do pracy zabierało się na szybko zrobione kanapki z wędliną, czy serem, albo jakimś słodkim mazidłem. Czasami w ogóle nie chciało się nawet tego przygotować i wtedy ratowała mnie pierwsza lepsza drożdżówka lub precel. Ale to były czasy, kiedy kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przecież jestem tym, co jem…

Po pszennej kanapce lub słodkiej drożdżówce na chwilę czuło się pobudzenie i przypływ energii, ale to nie trwało długo. Nagły spadek cukru, który jest naturalnym zjawiskiem po takim posiłku, odbierał ochotę do dalszej pracy. Wówczas ratowała kawa, a przy tym oczywiście ciągnęło na coś słodkiego…
Wtedy przygotowywanie posiłków do pracy zawsze kojarzyło mi się z czymś pracochłonnym na co po prostu nie miałam ochoty, dlatego ratowałam się tym co było gotowe i łatwo dostępne w pobliskim sklepie. Na całe szczęście mój organizm krzycząc różnymi schorzeniami zmusił mnie do zainteresowania się tematem żywienia i to zmieniło w moim życiu bardzo dużo 😀

I tak od kilku lat wyspecjalizowałam się w przygotowywaniu pysznych i zdrowych lunchbox’ów do pracy.
W naszych domowych pojemnikach do pracy jest wiele kolorowych i pełnych wartości odżywczych dobroci. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać wymagające, ale uwierzcie mi, że przygotowanie tych posiłków to chwila moment. Jeżeli w Twoim domu masz zawsze pod ręką jakieś owoce (świeże i suszone), warzywa, swoje przetwory, orzechy, pestki i pozostałości z obiadu, to jesteśmy w domu 😉

Owocowy pojemnik
Pojemnik z owocami w pracy to gwarancja, że nie będziesz mieć ochoty na kupowanie słodyczy. W takim pojemniku układam sezonowe owoce lub musy owocowe, dodaję do nich różne orzechy, migdały lub pestki. Czasami posypuję pokrojone owoce wiórkami kokosowymi lub cynamonem cejlońskim. Jeśli świeże owoce są mało słodkie, dorzucam sobie rodzynek, daktyli lub innych suszonych owoców.
Warzywny pojemnik
W drugim pojemniku staram się, aby były węglowodany złożone pochodzące z kasz lub ryżu, białko pochodzenia zwierzęcego oraz sporo świeżych lub przetworzonych w domu warzyw. Całość polewam oliwą z oliwek i posypuję pestkami lub nasionkami. Ktoś teraz może pomyśleć, że to za dużo zachodu, ale uwierzcie mi, jest zupełnie odwrotnie! Wystarczy tylko chcieć 😉

W tym pojemniku bardzo często ląduje to co zostanie mi z obiadu, czyli gotowana kasza jaglana, ryż lub kasza gryczana. Czasami kroję grubą kromkę chleba gryczano-jaglanego (przepis klik) w kostkę i zdrowe węglowodany, które nasycą nas na długi czas mamy gotowe. Białko zwierzęce to zazwyczaj mięso, które także zostanie z obiadu, albo kawałek dobrej jakości wiejskiej kiełbasy/ kabanosy, jajko ugotowane na twardo lub tuńczyk z puszki w zalewie solnej. Na wierzchu układam warzywa i tutaj też w zależności od tego, czy została mi jakaś surówka z obiadu czy nie, jest różnie. Korzystam z tego co akurat jest w lodówce, łączę świeże warzywa z kiszonymi (klik) i dodaję coś chrupiącego – pestki lub nasionka.

Pojemniki, z których korzystamy, są szklane. Plastik owszem jest lżejszy i wygodniejszy w użytku, ale jednak stawiam na bezpieczniejszy wybór dla zdrowia. Szkło jest obojętne w reakcji na pożywienie. Polecam pojemniki na zatrzaski z silikonową uszczelką 😉
Tylko tyle i aż tyle, aby dostarczyć sobie w ciągu dnia prawdziwie odżywiających całe nasze ciało posiłków.

Podziel się swoją energią 😀 tak, jak ja dzielę się swoją
Wsparcie dla Zdrowej Brzózki (klik)
