Złość to emocja, którą przez długie lata skrupulatnie blokowałam. Dziwili mnie ludzie, którzy nie potrafili pohamować swojej złości. Drażnili mnie sąsiedzi, którzy krzyczeli na siebie i trzaskali drzwiami. W mojej głowie wtedy takie zachowanie było nie do pojęcia. Dopiero kiedy Ajurweda otworzyła mi oczy, że w moim Prakriti, czyli urodzeniowym rozdaniu żywiołów, aż kipi od Pitty, żywiołu ognia, zaczęłam się zastanawiać, gdzie się podziała ta moja złość. Przecież pierwsza najważniejsza emocje związana z ogniem to właśnie złość…
Złość to emocja, której ludzie się boją. Złość nie jest mile widziana, dlatego już dzieciom nie pozwala się na jej wyrażanie. Moja potrzeba bycia dobrą była tak silna, że swoją naturalną ognistą złość upchnęłam w swoim ciele. Nawet kiedy ciśnienie emocjonalne wyciągnęło ją na wierzch, zaraz pojawiły się wyrzuty sumienia i wstyd – jak ja mogłam się tak zachować?
To co takiego dzieje się z tą energią złości, która nie zostaje wyrażona?
Energia złości jest tak potężna, że nie rozprasza się ot tak. Ona tworzy się w ciele i skoro nie może wyjść, atakuje nasze ciało. Długotrwałe blokowanie złości może prowadzić do chorób autoagresywnych – wypisz wymaluj mój przypadek choroby autoagresywnej jelit. Energia złości może się objawiać również poprzez zachowania, które nie są łączona bezpośrednio ze złością. Przytoczę Wam teraz kilka przykładów takich zachowań i stanów z książki „Księga gniewu” Rubin T.I.:
- chroniczne poczucie winy;
- lęki, nerwice;
- stany depresyjne;
- wewnętrzne rozedrganie, poczucie rozbicia;
- pracoholizm, nadmiar ćwiczeń, zajęć;
- problemy ze snem: bezsenność lub nadmierną senność;
- zamartwianie się;
- choroby psychosomatyczne;
- autosabotaż (nałogi, skłonność do urazów, wypadków, gubienie rzeczy);
- subtelny sabotaż innych (spóźnianie się, niedotrzymywanie słowa, gubienie
rzeczy innych osób, niedotrzymywanie terminów, umów); - tyranię (w postaci ataków słownych lub przez postawę męczennicy/ka –
ofiary); - bycie nadmiernie miłym i pomocnym (nawet jeśli ktoś tego nie chce);
- prowokowanie innych i w efekcie stawanie się ofiarą agresji;
- wieczne zmęczenie, brak sił;
- ciągłe pouczanie innych;
- brawurę samochodową (i inne niebezpieczne zachowania na drodze).
Moje pierwsze świadome spotkanie z uwalnianiem złości odbyło się poprzez taniec intuicyjny. Odpowiednia muzyka i nasza intencja uwolnienia złości jest niezwykle skuteczna. W tym dniu krzyczałam i ładowałam w poduszki i pierwszy raz poczułam jakie to jest przyjemne.
Kolejna przygoda zadziała się już po urodzeniu synka, kiedy zmęczenie nie pozwalało mi już zachowywać się dobrze i grzecznie i miło. Po prostu zwyczajnie nie miałam na to sił. Złość wychodziła sama bez mojej kontroli. Wtedy znowu czułam wstyd i poczucie winy.
Postanowiłam podejść do tego świadomie, dlatego zdecydowałam się na oczyszczanie z Ajurwedą (klik).
Moją intencją było uwolnienie nagromadzonej przez lata złości. Kiedy eliminujesz wszelkie stymulanty zarówno z jedzenia jak i z otoczenia, stoisz jakby naga i bezbronna w obliczu tego co tak naprawdę w Tobie jest. Intencja zadziałała, bo podczas tego oczyszczania złość wylewała się ze mnie wiadrami, praktycznie każdego dnia przez cały okres oczyszczania, a nawet dłużej, czyli ponad 21 dni.
Już myślałam, że zwariowałam i że już tak mi zostanie… Z prze-uprzejmej Kamili zamieniłam się w jędzę.
Na szczęście, kiedy wyszło to co miało wyjść, poczułam spokój, ulgę i ukojenie.
To był stan błogostanu.
Od tamtej pory staram się uwalniać złość na bieżąco, a nawet jeśli nie mam na to przestrzeni, robię to wtedy, kiedy mogę – świadomie stosując narzędzia, które mi w tym pomagają. Moje ulubione to taniec, gadanie do siebie co tak naprawdę czuję, pisanie, joga śmiechu (klik), krzyk, potrząsanie ciałem, ćwiczenia TRE, joga powięziowa.
Uwielbiam też stosować magiczny zwrot, który niestety źle się nam kojarzy, a nie słusznie. Podlinkuję Wam w tym miejscu nagranie, w którym dowiesz się co pierwotnie znaczyło słynne kurwa mać. Uważam, że należy go odczarować w swoim słowniku i stosować z lekkością i odpowiednią intencją. Te słowa są niezwykle uwalniające podczas napadu złości.
Teraz przechodzę do etapu ukochania siebie wkurzonej, a nawet wkurwionej.
To jest dopiero zadanie.
Jak tu ukochać, zaakceptować siebie wrzeszczącą i rzucającą ścierkami????
Przecież to też jestem ja. W ten sposób wyraża się poprzez ciało mój ogień. Ten sam ogień daje mi siłę by pracować z ludźmi i zarażać ich swoją pasją do Ajurwedy i jogi śmiechu. Ten sam ogień daje mi siłę, aby realizować swoje plany i cele. Jeśli nie przyjmę go w całej okazałości, również w tej wersji wrednej zołzy, to nie skorzystam z jego pełnego potencjału jaki za sobą niesie.
Pierwsze zdjęcie z napisem „Kama chuj” było zrobione kilka lat temu, kiedy zachodziło w moim życiu sporo zmian. Nie znałam jeszcze wtedy Ajurwedy, ale byłam akurat świeżo po mojej psychoterapii, która pomogła mi wyjść z niezłego dołka po odstawieniu sterydów. Brałam te leki z powodu zaostrzeń stanów zapalnych w jelitach. Psychoterapia uświadomiła mi jedną ważną sprawę, że nigdy nie nauczono mnie jak dbać o swoje granice. Moje pierwsze kroki w stawianiu granic były bardzo nieporadne. Stałam się nieco agresywna i niemiła. Najbardziej odczuli to moi najbliżsi w rodzinie. Zmienialiśmy również w tym czasie miejsce zamieszkania i ku mojemu zdziwieniu przez nasze okna zauważyłam właśnie ten napis „Kama chuj” na ścianie budynku.
To był znak od Wszechświata.
Wtedy właśnie weszłam na ścieżkę uzdrawiania swojej relacji ze złością. Bo przecież to złość pokazuje nam kiedy nasze granice zostały przekroczone.
To złość pokazuje nam, że nasze potrzeby nie zostały zaspokojone.
Złość, złość, złość – pozwalam sobie na swoją złość. To zdanie swego czasu powtarzałam jak mantrę.
Teraz jestem wdzięczna na swoją złość i przyjęłam siebie w złości w całej swojej okazałości.
A jak jest u Ciebie ze złością?
Wyrażasz ją swobodnie?
Lubisz ją?
Akceptujesz?