Zdrowa Brzózka na Bałkanach – część 2
W pierwszej części relacji z podróży po Bałkanach przedstawiłam Wam mój podróżny niezbędnik, pełen naturalnych substancji, które doskonale sprawdzają się zarówno do stosowania w domu, jak i w drodze. W dużym skrócie opisałam też i pokazałam Wam MIEJSCA, które udało nam się zobaczyć, a teraz przyszedł czas na historie LUDZI napotkanych w podróży oraz bałkańskie SMAKI i ZAPACHY 🙂 .
LUDZIE
Wiele osób spotkaliśmy na swojej drodze. Zazwyczaj są to bardzo sympatyczni ludzie, zaciekawieni naszą formą turystyki oraz naszym pochodzeniem. Z niektórymi zamieniamy dosłownie kilka zdań, ale zdarzają się też dłuższe rozmowy. Najbardziej zapadły mi w pamięć trzy spotkania.
CHŁOPAK NA POCZCIE, który udzielił mi swojej pomocy i poświęcił mi ponad pół godziny swojego czasu, którego miał niewiele, ponieważ przyjechał do Szkodry tylko w celu swoich załatwień. W gwarnym i niesłychanie chaotycznym mieście długo szukaliśmy odpowiedniego oddziału poczty, z którego mogłam wysłać pocztówki. Kiedy już go znaleźliśmy, nikt z pocztowych urzędników nie mówił ani po angielsku, ani po niemiecku. Zrezygnowana miałam już opuścić budynek razem z koleżanką, kiedy ten chłopak podszedł i zapytał „Do you need help?” „Spadłeś mi z nieba” – pomyślałam 🙂 . W tym całym pocztowym gwarze, prawie dorównującym temu na miejskiej drodze, nawet jemu ciężko było ustalić z którego okienka mogę wysłać kartki za granicę. Sam przyznał, że nie cierpi tego chaosu i że odzwyczaił się od niego, ponieważ od dłuższego czasu nie mieszka już w mieście. Z jego pomocą udało mi się wysłać pocztówki do rodzinki, za co jestem mu bardzo wdzięczna 🙂 .
A swoją drogą, mają tam ciekawy cennik usług pocztowych, ponieważ za 3 kartki zapłaciłam 2 euro, a koleżanka za 2 kartki 1,5 euro 🙂 .
ROZŻALONY ALBAŃCZYK, to pracownik stacji benzynowej przed samą granicą z Czarnogórą, na której zatrzymaliśmy się opuszczając piękną Albanię. Zamówiliśmy tam kawę. Zaskoczyło mnie to, że ten 50-letni mężczyzna świetnie mówi po angielsku, a to w Albanii niezwykła rzadkość, a już szczególnie na stacji benzynowej. Zapytałam o jego historię 🙂 . Bardzo chętnie opowiedział o swoich podróżach po Stanach Zjednoczonych, w których mieszkał i pracował jako hydraulik przez 20 lat. Kilkukrotnie podkreślał z wielkim żalem, że tam zarabiał 24 $ na godzinę, a tutaj jedynie 6$ za cały dzień pracy. Kiedy zapytałam o powód jego powrotu do ojczyzny, przyznał się że był deportowany z powodu złego zachowania. Nie chciał się jednak przyznać co dokładnie zrobił. Gdy wrócił do domu, założył rodzinę, ale najwidoczniej nie potrafi się tym cieszyć w pełni, ponieważ ciągle porównuje swój American Dream z biedą, którą doświadcza w swoim kraju. Ta smutna historia pożegnała nas z Albanią – krajem pięknym i bardzo atrakcyjnym dla turystów. Miejmy nadzieję, że to właśnie turystyka choć trochę poprawi poziom życia rozżalonego Albańczyka i jego rodziny.
ODWAŻNA AUSTRIACZKA, to dziewczyna, która dojechała do nas na postoju przed wjazdem na przełęcz Mali Alan. Właśnie podejmowaliśmy decyzję o zawróceniu i zrezygnowaniu z przełęczy z uwagi na porywisty wiatr, który pędził od chłodnych terenów górzystych w kierunku gorącego wybrzeża, kiedy zatrzymał się obok nas motocykl, a na nim drobna dziewczyna. Z trudem zsiadła z motoru przy tak silnym wietrze i właściwie ciężko też było jej utrzymać większą od niej maszynę. Zapytała mojego męża o wskazówki co do prowadzenia motocykla przy takim wietrze. Niestety my sami mieliśmy z tym spory problem. Dziewczyna przyznała, że różne niebezpieczne warunki napotkała już na swojej drodze, ale te są dla niej zupełnie nowym doświadczeniem. Austriaczka tak bardzo kocha podróże motocyklowe, że pomimo braku partnera, sama realizuje swoją pasję! Jestem pod ogromnym wrażeniem jej opowieści. W trasie była ponad 2 miesiące, z czego 2 tygodnie jeździła po różnych zakątkach Albanii 🙂 . A w ubiegłym roku zwiedzała Afrykę przez 3 miesiące. Wspomniała też o swoim wypadku w drodze powrotnej z Afryki, w wyniku którego doznała amnezji. Powrót do zdrowia zajął jej miesiąc czasu, ale to wydarzenie nie zniechęciło jej do dalszych podróży! Bardzo budujące spotkanie. Udało mi się zrobić zdjęcie jedynemu towarzyszowi jej podróży, który siedział na przednim błotniku 🙂 .
SMAKI
Na moim blogu nie mogłoby zabraknąć informacji na temat tego co jadłam w podróży. Jednak tym razem nie będę opisywać szczegółowo swoich posiłków, ponieważ niewiele się one różniły od tych, które przyrządzałam w trasie po Alpach i Dolomitach (klik) . Jednoznacznie muszę przyznać, że utrzymanie zdrowej diety na Bałkanach to nic trudnego w letnim okresie, kiedy w sklepikach i przyulicznych targach pełno jest świeżych warzyw i owoców.
Na stacjach benzynowych niestety nie znalazłam nic bezpiecznego dla siebie oprócz kawy i wody mineralnej (ale muszę przyznać, że bałkańskie wody wysokozmineralizowane są przepyszne!). Poza kawą, wodą i sporadycznie spotykanymi świeżo wyciskanymi sokami, stacje benzynowe oferują jedynie wysoko przetworzoną żywność i słodzone napoje, dlatego zawsze musiałam mieć w kufrze zakupione wcześniej prawdziwie odżywcze jedzenie.
W trasie jak zwykle ratowały mnie banany i suszone owoce. To świetna węglowodanowa przekąska, która szybko dodaje energii i syci na dość długo. Kiedy wieczorami byliśmy już zainstalowani na noclegu, mogłam zaszaleć z innymi lokalnymi owocami, jak arbuz czy melon, których smak jest znacznie intensywniejszy niż tych, które przyjeżdżają do polskich marketów.
Wśród warzyw, które łączyłam przeważnie z jajkami lub tuńczykiem z puszki, królowały warzywa sezonowe jak cukinia, ogórek, cebula, albo papryka.
Bogatsza o doświadczenia z poprzedniej wyprawy po Bałkanach, przygotowałam sobie tzw. ściągę w kilku językach bałkańskich odnośnie mojego sposobu żywienia 🙂 . O dziwo nie była mi aż tak często potrzebna jak się spodziewałam, ponieważ kelnerzy dość dobrze sobie radzili w języku angielskim, albo przynajmniej sprawiali takie wrażenie, czego przykładem może być jedna sytuacja. W miejscowości Puke w Albanii mieliśmy wliczone śniadanie w koszt noclegu. Z samego rana przywitała nas kawa z mlekiem. Musiałam swoją kawę zwrócić tłumacząc, że nie mogę spożywać nabiału z uwagi na moje zdrowie. Bez problemu wymienili mi kawę, ale kiedy poprosiłam o gotowane jajka z warzywami na śniadanie, otrzymałam coś w rodzaju omletu na ciepło z schowanym serem… Ech ewidentnie się nie zrozumieliśmy. Zanim zorientowałam się co w tych jajkach piszczy, zjadłam już kilka kęsów, czego żałowałam przez resztę dnia. Objawy miałam podobne jak wtedy, kiedy próbowałam wprowadzić serwatkę do diety, aby urozmaicić florę bakteryjną jelit. Zawroty głowy, osłabienie, bolesne skurcze w jelitach i opryszczka na ustach to efekt tego felernego śniadania.
Na szczęście poza tą sytuacją, w pozostałych miejscach jedzenie, które mi przygotowywano było na tyle bezpieczne, że nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Chociaż grillowane mięso często pozostawiało wiele do życzenia, ponieważ było bardzo suche i żylaste, a w smaku mocno przesolone.
Ach jaka radość wstąpiła w moje kubki smakowe, kiedy na Chorwacji mając dostęp do kuchni, sama przygotowałam dla nas obiad 🙂 . Pieczone ziemniaczki z filetem z indyka i świeżą sałatką! Mmmmm 🙂 .
ZAPACHY
Podróże motocyklem mają wiele zalet, ale dla mnie największą z nich jest bezpośredni kontakt z otaczającą przyrodą. Dzięki temu zmysły dużo mocniej odbierają rzeczywistość, a szczególnie zmysł węchu. Bałkany są pełne pięknych zapachów, a kilka z nich mocno zapadło mi w pamięć:
- SOSNOWE LASY, których jest pełno nie tylko na wybrzeżach, ale też w bałkańskich górach. Ten zapach jest tak przyjemny i tak charakterystyczny, że już na zawsze będzie mi się kojarzył z podróżami w te rejony.
- SPALONE LASY, to zapach mocno kontrastujący ze świeżym zapachem sosny i niestety też dość często się pojawiał. W tym roku lato było bardzo suche co odzwierciedlała lokalna roślinność.
- LAWENDA to jeden z moich ulubionych zapachów olejków eterycznych, a dodatkowo krzaczki lawendy wszędzie napotykałam podczas podróży.
- ROZMARYN, z którego na Bałkanach tworzone są miejskie i przydomowe żywopłoty. Tak samo wykorzystane są krzewy liści laurowych 🙂 .
- SŁONECZNIKOWE POLA urozmaicały mi swoim zapachem podróż przez Węgry.
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o tym jak JOGA (klik) podczas podróży ratowała mi tyłek, dosłownie i w przenośni 🙂 . Codzienna jazda motocyklem dawała się we znaki coraz to innym częściom ciała. A to barki cierpły, coś gniotło między łopatkami, puchły nogi albo najzwyczajniej w świecie, bolały cztery litery 🙂 . Tyle godzin na motorze dzień po dniu musiało dać takie, a nie inne odczucia. Na szczęście dzięki praktyce jogi potrafiłam sobie z tym dyskomfortem całkiem nieźle radzić. W głowie dźwięczały mi typowe hasła z zajęć jak „barki od uszu”, czy „długa szyja” 🙂 . Pilnowałam też, żeby moja klatka piersiowa była otwarta, cofałam żebra do środka i podwijałam kość ogonową! Takie ustawienie ciała skutecznie przynosiło ulgę w drodze, a na postojach stosowałam wszelkie możliwe formy rozciągania, co również zachęcało do działania moich podróżnych współtowarzyszy! 😛
Często znajomi pytają się mnie, czy nie wolałabym poleżeć do góry brzuchem na plaży, zamiast tułać się tym motocyklem tyle kilometrów. Czasami owszem sama zastanawiam się czy warto było się tak trudzić. Szczególnie w momentach trudnych, kiedy jedziemy w deszczu, jest późno, a my nie mamy jeszcze noclegu, albo kiedy po prostu zmęczenie i zły nastrój bierze górę, nachodzą mnie myśli zwątpienia w sens takich podróży. Jednak wystarczy uśmiech na twarzy i zadowolenie mojego męża, albo cudowny krajobraz, który pokazuje nam swoje wdzięki za kolejnym zakrętem, żeby chwilowe zwątpienie zniknęło, a zastąpiło je ogromne uczucie wdzięczności za to gdzie jestem 🙂 . Za nic w świecie nie zamieniłabym tego na wycieczkę all inclusive, ponieważ trudne doświadczenia wzbogacają nas i uczą wielu pożytecznych umiejętności i zachowań, a jednocześnie to dzięki nim dobre doświadczenia dużo lepiej smakują.
Jeśli masz ochotę zapoznać się z Bałkanami, udostępniam Ci nasz prywatny film z podróży, ale sprzed dwóch lat, ponieważ nie było jakoś czasu, żeby złożyć film z wyżej opisanej wycieczki 😉 . Ustaw proszę najlepszą rozdzielczość filmu.