Polubić chłód – jak uruchomić wewnętrzny piec?

Zawsze należałam do typowych zmarzluchów. Wiecznie ubrana na cebulkę, opatulona kocami, a mimo to dłonie i stopy lodowate. Kiedy innym było lekko chłodno, ja potrafiłam już mieć sine usta. Odczucie chłodu było dla mnie tak nieprzyjemne, że nie potrafiłam się zanurzyć w morzu podczas upalnego dnia. Wyobraźcie sobie turystkę nad chorwackim morzem z zanurzonymi nogami do kolan i szczękającymi zębami w samo południe. To właśnie ja 🙂 .

Tą wrażliwość na chłód usprawiedliwiałam sobie swoimi problemami zdrowotnymi. Nie dość, że chore jelita (klik) gorzej wchłaniały składniki odżywcze, to jeszcze niekompletna i schorowana tarczyca nie była w stanie uruchomić mojego metabolizmu na tyle, żeby było mi ciepło. Niekompletna, ponieważ w 2010 roku przeszłam operację, po której zostawili mi zaledwie kawałek lewego płata tarczycy, który i tak wszedł w stan zapalny po jakimś czasie. Dlatego moje spotęgowane odczucie zimna było jak najbardziej zrozumiałe. Lekarze uzasadniali też ten stan rzeczy, że „taka moja uroda”…

Szukając informacji o zdrowiu i naturalnych metodach leczenia, często spotykałam się z tym, że zimno mobilizuje organizm do lepszej, wydajniejszej pracy. Ale natychmiast pukałam się po głowie, że w moim przypadku to nie przejdzie! Aż natrafiłam w książce u prof. Michała Tombaka na rewelacyjny sposób na to, aby powoli przyzwyczajać swoje ciało do chłodu. Sposób jaki proponuje prof. Tombak jest tak mało wymagający, że grzechem byłoby tego nie wypróbować.

Otóż cały ambaras polega na tym, aby codziennie po przebudzeniu polewać stopy chłodną wodą bieżącą z kranu przez około 2 – 3 minuty. Stopy polewamy na zmianę, po kilkanaście sekund na każdą. Aby przyzwyczaić ciało stopniowo, zaczynamy od wody lekko chłodnej, a kiedy temperatura wody staje się już dla nas przyjemna, robimy coraz chłodniejszy strumień. Tak PRZYJEMNA! Bo faktycznie to odczucie staje się w pewnym momencie przyjemne 🙂 .

Stosuję tą metodę od początku stycznia. Jestem w stanie polewać swoje stopy dość mocno zimną wodą nawet przez 3 – 4 minuty. Po takim porannym zabiegu doznaje się natychmiastowego orzeźwienia i gotowości do działania! Organizm jakby uruchamiał się ze zdwojoną mocą i szybkością. Cudowne uczucie! A jeszcze bardziej cudowne jest to, że moja ciepłota ciała znacznie się poprawiła. Moi najbliżsi już nawet zauważają zmiany, ponieważ nie jestem pierwszą osobą w towarzystwie, której jest zimno podczas spędzania czasu na zewnątrz. Mało tego! To ja skręcałam kaloryfery w mieszkaniu, było mi za duszno 🙂 .
Jeśli chcesz razem ze Zdrową Brzózką świadomie zadbać o swoje zdrowie, wpisz się do newslettera 🙂
[mc4wp_form id=”1736″]

Na podobnej zasadzie działa chodzenie boso po chłodnej, najlepiej zroszonej ziemi, czy nawet śniegu. Oprócz poprawy odporności organizmu, uzyskujemy także uziemienie naszego organizmu. Niestety nie każdy może sobie na to pozwolić, ponieważ mieszkając w bloku byłoby to dość mocno uciążliwe 😉 . Dobrze, że prof. Tombak zaproponował tak prosty w wykonaniu zamiennik. Kolejnym etapem mojej pracy w kierunku polubienia chłodu, będą na pewno naprzemienne prysznice, które także poleca prof. Tombak w swojej książce „Uleczyć nieuleczalne”.
A może kiedyś zostanę morsem… 😉
Zapraszam Was kochani do pozostałych wpisów z kategorii ZROZUMIEĆ I POKOCHAĆ SWOJE CIAŁO (klik) .
O uziemieniu poczytacie między innymi tutaj 😉